sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 2


 Leanie strasznie się nudzi, więc wzięła telefon do ręki i weszła na wiadomości. Lubi tak spędzać czas, tylko żałuje, że nie wzięła ze sobą żadnej książki do po czytania. Rozejrzała się i popatrzała na Katherine. Wyjęła z torebki książkę i dała dla Lean.
- Wzięłam na wypadek jakby ci się nudziło - Uśmiechała się i zapaliła lampkę, aby było jaśniej.
- Dzięki. Masz rację - Popatrzała na zakładkę ,, Miedziany Jeździec " Przeczytała i popatrzała na mamę - Jeszcze jej  nie czytałam ,, Miedziany Jeździec " - Przeczytała na głos - Skąd ją masz ?
- Kupiłam kilka dni temu ... po prostu wpadła mi w oko i pomyślałam żeby ci  kupić. Będziesz czytała ?
- No jasne, że będę - uśmiechnęła się - Może szybciej dojedziemy jak się czymś zajmę - dodała.
- No dobrze , a jak ci poszło wczoraj w szkole ?
- Yyy ... wczoraj zaliczałam test z matmy
- i jak ci poszedł ?
- Myślę, że dobrze. Wszystko było łatwe - Katherine popatrzała na Draka. Był skupiony na prowadzeniu. Katherine szturchnęła go za łokieć.
- Ale mamy zdolną córkę - on przewrócił oczami.
- Od dawna już to wiemy, kochanie - powiedział. - powinna iść na studia - Spojrzał na Lean, a potem na żonę i pocałował ją w usta.
Oparła się o siedzenie i pomyślała o mrocznym mieście.  Była ciekawa jak tam jest, ale ciekawość swoją zaspokoi za parę godzin. Musiała się czegoś dowiedzieć o Bossangoa.
- Tato ... jak jest w tym mieście?  - On popatrzył na przednie lustro i zobaczył córkę
- A co ?
- Po prostu jestem ciekawa. Mówią, że tam straszy - Przez chwilę nic nie mówił, zastanawiał się co powiedzieć dla Lean. Katherine przegryzała wargę. Lean wiedziała, że coś knują.
- Oj córcia kto ci takich głupot naopowiadał ? - Spytał i się uśmiechną. W tym uśmiechu była nutka strachu.
- No koleżanki. Byłeś tam kiedyś ?  Jak tak to opowiedz jak tam jest - Teraz odwrócił się do niej i spiorunował niebieskimi oczami. Leana przypadkowo zerknęła na mamę. Czytała książkę  i nawet ich nie słuchała.
- Uważaj - wrzasnęła, a Drake od razu się odwrócił - Bo spowodujesz wypadek - dodała - No ? - nalegała.
- Nie byłem tam.
- Ale może coś wiesz o nim... - Przeszkodził jej.
- Nie mam zielonego pojęcia co tam może być ! - Jej tata się wkurzył, a przecież ma jeszcze tyle pytań.
Przekonał ją.
Leana ma jedno głupie pytanie, ale nie wie jak się zapytać o to Draka. Westchnęła i jednym tchem zapytała.
- Jest to miasto wampirów ? -  On popatrzył na nią z pod byka.
- To legenda - Wytarł pot z czoła. -  I to nieprawda. Mówią, że były tam wampiry, ale ja w to nie wierzę. - Lean wytrzeszczyła oczy. Więc na prawdę mówiono, że były, a może i są ? - myśli Lean.
- A może to prawda ?
- Mamy już XI wiek  ... - przeszkodziła mu
- No i co z tego , ale może one tam jeszcze są ?
- Nie ! Ich  nie było - Zaprzeczył. Uniósł głos.  - Masz jakieś jeszcze pytania ?
- Jeszcze jedno. - Uśmiechnęła się sztucznie. Nawet dla niej ten uśmiech wydawał się sztuczny. Siedzi z tyłu przerażona i napięta.
- Słucham ? - powiedział zniecierpliwiony.
- No dobra - Odetchnęła - Kto nas zaprosił na ten bal  ? Czemu tak daleko ? I czemu właśnie tam ? -
- Miało być jedno pytanie ! - westchnął. Jest  zdenerwowany - No to zacznę od pierwszego pytania - Skręcił  gwałtownie w prawą stronę, a Lean czekała aż odpowie. - No więc facet ma na imię Diego Basso i on nas zaprosił. Mam z mamą  robotę do wykonania i  mamy zamiar tam się zatrzymać na parę dni, aby coś sprawdzić niebywałego - Wzruszył ramionami - I dlatego tam jedziemy. A daleko bo daleko.
- Ale czemu mi nie powiedzieliście ?!  - wrzasnęła -  że jedziemy tam na parę dni ! - poprawiła sukienkę i spojrzała na rodziców. - Nic nie wzięłam ! Nie mam ubrań ! Nic !
- kochanie...mama kupiła Ci nowe ubrania i są w bagażniku.  Myślę, że ci się spodobają.
- Więc tylko na parę dni ? - Upewnia się. Kiwnął głową. Odetchnęła z ulgą. Lean nie chce w Bossangoa zostawać. - A gdzie będziemy nocować ?
- Wynajmiemy dla ciebie pokój, a ja z mamą sobie poradzę
- A ja z wami nie mogę jechać ? - Podniosła głos. Nie podoba jej się to wszystko.
- Nie ... nieletnich nie puszczają - Leana skrzyżowała ręce na piersi i wyjrzała za szybę. Bała się trochę, ale jakoś musi wytrzymać bez rodziców i w nowym pokoju.
- A właśnie... będziemy się spotykać ? - spytała znowu
- Nie wiem ... mamy z mamą dużo pracy. Nie wiem sam czy nie na dłużej tam zostaniemy. Może i na miesiąc ? - wydukał. Dla Lean szczęka opadła do ziemi.
- Że co ?!?! - wrzasnęła bardzo głośno. Katherine przestała czytać książkę i razem z Drakiem na nią spojrzeli. - Przepraszam - Wydusiła z siebie. Nie chciała tam zostawać i do tego jeszcze z obcymi ludźmi.
- Będziesz musiała jakoś bez nas wytrzymać - Powiedziała mama - Będziesz dzwoniła do nas codziennie, a my do ciebie Le.
- Rozumiem - Jest wściekła, że rodzice dopiero teraz jej to mówią i pomyślała o szkole. - Ale przecież ja muszę się jakoś uczyć
- Wiemy. I właśnie zapisałem cię na trzy miesiące do szkoły.
- Trzy miesięczną ? -  szepnęła.
- Mamy zleconą pracę i musimy ją wykonać.
- A bal się odbędzie ? Czy to też ściema?!
- Bal będzie - Nie może uwierzyć w to, że cały czas ją okłamują. - Nie mam więcej pytań !
Usiadła i otworzyła książkę  ,, Miedziany jeździec ". Musiała się uspokoić no i zapomnieć. Wchłonęła się, w książkę i po godzinie miała już przeczytaną połowę. Czytała, czytała aż przeczytała.
- Już wjechaliśmy do miasta - powiedziała  mama Lean.
Za  szybą było strasznie ciemno. Jakby nie było latarń to by nic nie widziała. Na dworze nie było ani jednej żywej duszy. Sklepy wyglądały na opuszczone, a ulice wyniszczone i wszędzie czerwone plamy. Co to jest ? Pokręciła głową z przerażeniem.
- To krew ? -  szepnęła. Przełknęła głośno ślinę.
Przejeżdżali obok parku. Zmrużyła oczy żeby obraz nie był rozmazany. Coś tam chodzi, widać rozmazane postacie. Wzdrygnęła się i ścisnęła mocno książkę, że aż knykcie ją zabolały.
I to właśnie ma być miasto Bossangoa?
Tu jest tak cicho i strasznie.
- Ej czemu tu tak cicho i gdzie są ludzie ? - Spytała Leana z przerażeniem, a mama popatrzała na męża - Możecie mi powiedzieć ?! - Lean zauważyła, że rodzice coś wiedzą, gdyż  przez cały czas się dziwnie zachowywali. Nie wcisną dla niej następnego kitu !
- Wszyscy stąd pojechali na bal - Odezwała się w końcu. - I to jest początek miasta. Ludzie mieszkają w centrum.- Mówi tak jakby wiedziała jak jest w Bossangoa.
- To gdzie są ludzie ? - spojrzała na zegarek - Jest dopiero dwudziesta.
- No to spójrz. - Pokazał palcem Drake, a tam na prawdę pokazała się żywa istota. Leana odetchnęła z ulgą, a myślała, że to opuszczone miasteczko. - Widzisz tutaj ludzie mieszkaj.-  popatrzał na żonę, a ona odwróciła głowę. Przewróciła ocznymi i popatrzała na zewnątrz. W sklepach było zapalone światło i krzątali się ludzie. Kath miała rację. Ludzie mieszkają w centrum, jest tu mniej strasznie, żywe istoty z krwi i kości dodawali otuchy dla Lean  I najgorsze jest to, że nie wiedziała co już o tym wszystkie myśleć.
Matka z swoim dzieckiem jak zobaczyła samochód Moradich złapała swoje dziecko, przytuliła i szybko pobiegła do za tłuszczonego bloku. Lean miała tyle pytań. Była ciekawa dla czego matka tego dziecka się wystraszyła i dla czego uciekła ?  W Bossangoa jest coś dziwnego.
Za nimi i przed nimi jechały samochody.
- Oni jadą na bal - Powiedział do niej.
Przymknęła oczy, ale szybko je otworzyła. Popatrzała na matkę, a potem na ojca, nie widział w ich oczach ani strachu ni lęku, tylko ciekawość. Wjechali na parking. Drake nie wiedział gdzie zaparkować, szukali miejsca gdzie by mogli zaparkować. Z zaciekawieniem dziewczyna popatrzała w ciemność, ale nic nie zobaczyła. Drake po pięciu minutach znalazł wolne miejsce.
- Leana trzymaj się blisko nas i się nie oddalaj - Ostrzegła ją  matka i wyszła z samochodu.
Gdy znalazła się na zewnątrz wyprostowała się i podeszła do rodziców. Złapali ją za łokcie i popatrzała na budynek, a szczęka opadła jej do ziemi. Takie budynki były w średniowieczu, jak królestwo gotyckie, strzeliste wierze, duże łukowate okna i zdobienia.
Weszli do środka, spojrzała na sufit i to nie był zwykły sufit tylko sklepienie krzyżowo-żebrowe. Ludzie byli tacy bladzi, kobiety ubrane elegancko, w  pięknych sukniach, a mężczyźni w garniturach. Lean dziwnie się czuła przechodząc obok białych twarzy. Patrzeli na nich jak na ofiary.
- O jacyś nowi - Szepnęła starsza kobieta łapiąc Lean za rękę, ale ona szybko się wyrwała, a puls podskoczył - Radze się trzymać bliżej ludzi - powiedziała głośniej- Tu dziewczynko nie bezpiecznie. - uśmiechnęła się drapieżnie.
- Czemu ? - spytała Lean, a  kobieta się uśmiechnęła, ale Drake szybko złapał córkę za łokieć.
- Przepraszamy, ale bardzo się śpieszymy
- A to ty jesteś tym nowym naukowcem ? Drake Moradi ? - Zapytał się młody towarzysz przedziwnej kobiety.
- Tak... to moja żona, a to córka - Pokazał na Lean, a facet popatrzał na nią, oblizał wargi, a jego źrenice rozszerzyły się. Lean przeszły ciarki po plecach, a obcy nadal na nią patrzył. Wyprostowała się szybko i złapała za szyję, gdyż mężczyzna nie patrzył się na nią tylko na jej szyję.
- Przepraszam, że się wtrącam w rozmowę, ale pani kolega chyba się źle czuje - powiedziała Leana i znowu po patrzała  na wysokiego blondyna z zielonymi oczami.
- Radarowi się po prostu chce krwi, a dawno nie żywił się - Zaczęła znowu rozmawiać z rodzicami, a Lean zatkało. Myślała nad tymi słowami trzydzieści sekund i pomyślała o wampirach.
- Krwi ? - szepnęła tak cicho
- No tak - Nie spodziewała się tego. Ona ją usłyszała.
- Leana oni tylko tak mówią... to takie hasło co nie ? - spytał Drake, a ona po patrzała na niego i nie wiedziała co odpowiedzieć.
- Tak - Popatrzała na nią.
Nie wierzyła im wszystkim. Okłamują Lean cały czas ! Rozejrzała się, w środku było nawet przytulnie, ale gdyby ludzie nie zachowywali się tak dziwnie to może i by było jeszcze lepiej.
Białe twarze zaczęli tańczyć tango. Byli ślicznie ubrani.
Na ścianach było dużo dekoracji, wszystko błyszczało w środku.
- No to miłego wieczoru wam życzę - Powiedziała szczerze -  I zaraz zawołam Diego Bossa - I zniknęła w tłumie.
- Usiądziemy ? - spytał Drake.
- Yhm - mruknęła mama, a tata odsuną dla niej krzesło jak dżentelmen. Katherine usiadła. Zrobił podobnie dla Lean, ale ona  nie chciała, to było dla niej głupie, dziwnie się zachowuje, przecież nigdy nie zachowywał się jak dżentelmen. Rodzice spojrzeli na nią groźnie. Usiadła, założyła kolano na kolano, poprawiła suknie i wyprostowała się. Rodzice nałożyli sobie jedzenie na talerze.
- Jesz ? - Zapytał się. Kiwnęła głową. Chce tylko zobaczyć jak smakuje tu jedzenie.
Spróbowała  bigosu, przełknęła. Nic nadzwyczajnego - powiedziała w myślach. Kucharki zaczęły się plątać i po dawać do stołu.
Po pięciu minutach podszedł wysoki brunet, przystojny, oczy czekoladowe i ubrany jak wszyscy inni.
Uśmiechną się, a Drake wstał i przywitał się.
- Dobry wieczór - powiedział brunet - Mam na imię Diego Bosso.
- Dobry wieczór.- Powiedzieli jednocześnie rodzice Lean.
- Sądziliśmy z mężem, że jest Pan młodszy - Wstała mama Lean i się przywitała.
- Może wyglądam na młodszego, ale tu - przyłożył rękę do piersi - w środku jestem dojrzały - Spojrzał na Lean. - A to jest wasza córka ? - spytał.
- Tak. Lean - Wstała i podała mu rękę. Była bardzo ciepła wręcz gorąca. Jego ciepło przeszło przez Lean.
- No dobra - Usiadł koło Draka - pewnie szukacie pobytu ?
- Chcemy załatwić pobyt naszej córce.
- Z tym nie będzie problemu. - Uśmiechną się.
- A ma już Pan pomysł gdzie ? - spytał Dren - Chcę, aby była bezpieczna.
Lean przysłuchiwała się ich rozmowie, ale po chwili jej się znudziło i spojrzała na tłum tańczący na parkiecie, a następnie jej wzrok powędrował na schody. Zobaczyła tam bardzo przystojnego chłopaka, patrzał na nią. Zamurowało ją. Czarne włosy, wysoki, czarne oczy .To była  żywa czerń.
 Przestraszyła się, odwróciła się i zakryła ręką twarz.
Po paru minutach chciała sprawdzić czy on nadal tam jest. Był i intensywnie patrzał. Nie mogła tak siedzieć, musiała się ukryć. Wstała po cichu by rodzice nie wiedzieli, że gdzieś idzie. Odwróciła się plecami do tajemniczego mężczyzny i skierowała w stronę schodów, a potem ukradkiem się odwróciła. Puls jej podskoczył, śledził ją, ale nie szedł. Szła powoli po schodach. Ludzie patrzeli na nią jak na kąska. Wszyscy przeważnie mieli na szyi tatuaż, który ilustrował orła. Co ten orzeł oznacza tego nie wiedziała. Przez chwile zapomniała o przystojnym chłopaku.
Nie było już go. Zniknął. Odetchnęła z ulgą, ale gdy się obróciła zobaczyła Go. Szedł za nią, spojrzała mu prosto w oczy, a potem jej wzrok powędrował na jego szyję. Tatuaż. Orzeł ! Chciała uciekać,  ale nogi odmawiały posłuszeństwa, to było silniejsze od niej. On się zbliżał do niej. Po chwili odzyskała panowanie, okrążyła go i biegiem ruszyła na dół. Może był przystojny, ale nie chciała narażać swojego życia. Otworzyła drzwi i miała już wybiegnąć na dwór, ale ktoś ją złapał za rękę i gwałtownie odwrócił. Czarne oczy. Orzeł. On blisko niej !
- Czego chcesz  ? - spytała drżącym głodem. On ją puścił i się cofną.
- Twoi rodzice się o ciebie martwią - Powiedział. Jego głos jest miły. Jest taki męski.
- Ciekawe - Ominęła go, ale przystanęła gwałtownie bo przeszedł mały dreszcz po plecach. Stał za nią. Odskoczyła na bok.
- Nie zrobię ci krzywdy - uprzedził ją
- To po co idziesz za mną ?! - Naskoczyła i spiorunowała go wzrokiem.
Źrenice się rozszerzyły.
- Prędzej czy później zatopię w tobie zęby, może wtedy będziesz kochanie, milsza ! - wysyczał przez zęby. - Otworzyła buzię.
- Nie rozumiem ? - Szepnęła.
- Więc zrozum ! - Jak przyszedł tak znikną.
Poszła do stolika rodziców. Taty nie było, a mama czekała. Zobaczyła córkę.
- Dziecko mieliśmy się trzymać razem !
 Usiadła do stolika.
- A gdzie tata i ten pan ?
- Poszli cię szukać.. - powiedziała groźnie.
- Szukać ? - Prychnęła i gdy się uspokoiła - Przepraszam, że was tak wystraszyłam.
Po pięciu minutach do stolika przyszli Diego i ojciec Lean
- Nie powinnaś się tak kręcić sama, tu jest niebezpiecznie - powiedział Diego.
- Przepraszam, nie wiedziałam
- No dobra ... może dołączymy do innych ?
Weszli na parkiet i zaczęli tańczyć.
Leana tańczyła z jakimś blondynem. Zerknęła na jego szyję, nie miał tatuażu.
- Szukasz orła ? - zapytał
- No tak ... a czemu go nie masz ?
- Bo nie jestem wampirem ?
Lean wiedziała, że coś tu nie gra.  Miasto wampirze. Bała się. Wszystkich co napotkała to wampiry. Czarnooki chłopak to też wampir. Te wszystkie legendy to prawda.
Lean znowu zobaczyła tego chłopaka. Patrzył na nią.
- Ej co to za koleś ? - zapytała się partnera.
- Który ? - Pokazała wzrokiem.Uśmiechną się i spojrzał na Lean.
- Spoko gość. Chyba najnormalniejszy z wampirów, nie zapominając o jego koledze. Są jednymi z wampirów, którzy nie krzywdzą ludzi.
Po skończeniu piosenki odprowadził Lean do rodziców. Nalała soku do szklanki, napiła się i oblizała wargi.
- Idę po twojego ochroniarza - Powiedział Diego - Zmęczona jesteś jak widzę. On cię zabierze do domu.
Popatrzała na jego szyję. Był wampirem.
- My tu jeszcze córciu zostaniemy - powiedziała Katherine - Będziemy do ciebie dzwonić - Przegryzła wargę - Wiesz już ?
- O  wampirach ? Nie było trudno zgadnąć - Powiedziała z sarkazmem. Nie odpowiedziała na to Kate. Coraz więcej ludzi nabywało jak i pijawki !


***********************************************************************************************

Jest rozdział 2 :D







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz